No i wraca retoryka PiS
Właśnie dlatego zajmowanie się dyskursem jest tak cholernie ważne. Dyskurs i narracja to wszystko w dzisiejszym świecie. Za pomocą odpowiednich narzędzi językowych i narracyjnych można uzasadnić praktycznie wszystko. Zwłaszcza, jeśli używa się faktów.
Ciągle podkreślam, że fakty nigdy nie są tylko faktami. Wszystko pływa w narracyjnej zupie, człowiek tworzy i konfiguruje znaczenia w oparciu o to, jak interpretuje fakty. A potem w oparciu o te interpretacje dokonuje decyzji. Nie ma czegoś takiego jak “gołe” fakty. To znaczy jest, ale fakty w gołej postaci nie są nam do niczego przydatne, dopóki nie podejmiemy decyzji o tym, co z nimi zrobić.
Jest niezbitym faktem, że presja migrantów na granicę z Białorusią jest zjawiskiem jak najbardziej wyreżyserowanym przez rosyjskie i białoruskie KGB. Nikt tego nie neguje, wiadomo nawet jakie linie lotnicze przywożą zdesperowanych ludzi z drugiego końca globu. Wiemy z pewnych przecieków, np. ukraińskiego czy amerykańskiego wywiadu, że w ostatnim czasie nastąpiła reorganizacja sposobu wysyłania migrantów na granicę. Że podzielono je na grupy 25-30 osób, a każda otrzymała swojego oficera-przewodnika koordynującego działania ze służbami. W ten sposób są oni zdolni do dosłownego pędzenia w stronę polskiej granicy wielu osób naraz z różnych kierunków i faktycznej destabilizacji tak zwanego systemu ochrony granicy.
Polskie MSZ dostaje od sojuszników takie “gołe fakty” i wtedy dokonuje ich interpretacji. I interpretuje je tak, jak mu wygodnie z perspektywy technologii władzy. Czyli że nie mamy do czynienia z żadnymi zdesperowanymi czy nawet oszukanymi ludźmi, odmawiamy zrozumienia ich perspektywy jako ofiar całego procederu - bo to za trudne, wymaga zbyt dużo “pokrętnego” myślenia i tworzenia rozwiązań które nie są “intuicyjne” z perspektywy zarządzania państwem. Lepiej dokonać interpretacji zgodnie z którą to po prostu “atak hybrydowy”. A skoro coś jest atakiem, to my musimy się bronić. Wszelkimi dostępnym środkami. Ludzi, których służby specjalne używają jako mięsa armatniego w tym “hybrydowym konflikcie”, nie musimy wtedy traktować jak ludzi. Wiecie, jeśli na wasze miasto spadają rakiety, to strąca się rakiety, co nie? Nikt nie przejmuje się uczuciami rakiet.
A skoro “gołe fakty” mówią, że jest to operacja faktycznie wymierzona w jakiś tam system ochrony granicy i potencjalnie w nasze bezpieczeństwo, to “logiczna” konkluzja jest jedna. Niedługo zaczniemy do tych “ludzkich rakiet” strzelać.
Dlatego właśnie zawsze i wszędzie należy dekonstruować narracje i wprowadzać w ich miejsce takie, które lepiej służą naszym celom.
No pełna zgoda, tego właśnie się obawiam, że przyjęcie dyskursu “wojny hybrydowej” ma usprawiedliwiać coraz bardziej brutalne metody represji.